Dzień dobry wieczór ludziska. Potrzebuje opinii/porady doświadczonej osoby w mojej sprawie.
Jeżeli komuś się nie chce czytać, niżej jest skrócona wersja
Mianowicie 2 miesiące temu oddałem samochód do warsztatu na UPG - brało płyn chłodniczy, no więc trzeba było zaradzić.
Jak się okazało, nie było to UPG, tylko pęknięcie głowicy, które zostało pospawane przez inny serwis który stricte się tym zajmuje.
Silnik poskładany, przy okazji kazałem zrobić rozrząd - przy zrobieniu rozrządu, podczas napinania ponoć strzeliła obudowa napinacza (tak zostało mi to przedstawione) no i musieli wymieniać jeszcze raz.
Auto odebrałem, wszystko wydawało się być cacy, jednak na trasie do DE zauważyłem dość wyraźnie większe spalanie, bo średnio o litr-półtora.. no ale przynajmniej płynu nie brało
. Druga sprawa; raz na jakiś czas auto musiało dłużej "pokręcić", żeby odpalić. W sumie to samo zauważyłem jeszcze na warsztacie jak wyjeżdżali moim autem - gość odpalał 3 razy, później tłumacząc się że trzymał przycisk zamiast nacisnąć raz, przez co auto gasło. Łyknąłem to, tym bardziej że później się już to nie powtórzyło.
Z DE już autem nie wróciłem, ponieważ przy powrocie, na autostradzie silnik stanął dęba.
Podczas tej ostatniej trasy, zauważyłem że dziwnie się zachowuje, nie byłem w stanie wskazać co dokładnie, ale czułem że coś jest nie tak. Niedługo przed końcem, podczas jazdy pod górkę dałem gaz do dechy a auto nie przyspieszało.
W skrócie:
Oddalem samochód na zrobienie pękniętej głowicy i rozrządu. Głowica została zespawana. Podczas napinania rozrządu "pękła obudowa napinacza".
Wymienili napinacz, auto odebrane, paliło 1-1.5 litra więcej, zdarzyło się raz na tydzień-dwa, że "ciężej" odpalał.
Miesiąc później, podczas jazdy, silnik zmasakrowało.
No cóż, laweta i do warsztatu, silnik rozebrali no i diagnoza:
- "wypalony"/wypadnięty zawór
- tłok zmasakrowany
- głowica też
- odbite zawory dolotowe na każdym tłoku
- rysa na cylindrze
- opiłki, a raczej kawałki aluminium rozniesione po reszcie cylindrów
No i teraz tak; warsztat się tłumaczy, że zawór został upalony z powodu lejącego wtrysku, gdzie nikt mnie o tym wcześniej nie poinformował gdy np. robili tę głowicę, i przez to wypadł powodując masakrę.
Odbite zawory na reszcie tłoków tłumaczą tym, że opiłki które zostały zassane do reszty cylindrów, blokując zawory i powodując kolizję.
Na argument, że w jakiś sposób spowodowali kolizję zaworów, tłumaczą się, że; no, jeśli by tak było, to nie ujechałbym tylu kilometrów.
Ja tego do końca nie kupuję i sądzę że spierdzielili coś podczas naprawy głowicy i/lub rozrządu, nie jestem mechanikiem, ale na mój rozum, opiłki musiałyby się idealnie podłożyć pod każdy zawór, żeby tłok mógł je strzelić. Jednakże nie lubię bezpodstawnie oskarżać i przyjmuje do wiadomości że mogę się mylić, dlatego chciałbym prosić o opinie jakiegoś znachora.
Samochód to Audi A5 z 2015r. Oznaczenie silnika CGLC - po chipie na 210 koni.
Z góry dzięki za pomoc. Pozdrawiam!
Jeżeli komuś się nie chce czytać, niżej jest skrócona wersja

Mianowicie 2 miesiące temu oddałem samochód do warsztatu na UPG - brało płyn chłodniczy, no więc trzeba było zaradzić.
Jak się okazało, nie było to UPG, tylko pęknięcie głowicy, które zostało pospawane przez inny serwis który stricte się tym zajmuje.
Silnik poskładany, przy okazji kazałem zrobić rozrząd - przy zrobieniu rozrządu, podczas napinania ponoć strzeliła obudowa napinacza (tak zostało mi to przedstawione) no i musieli wymieniać jeszcze raz.
Auto odebrałem, wszystko wydawało się być cacy, jednak na trasie do DE zauważyłem dość wyraźnie większe spalanie, bo średnio o litr-półtora.. no ale przynajmniej płynu nie brało

Z DE już autem nie wróciłem, ponieważ przy powrocie, na autostradzie silnik stanął dęba.
Podczas tej ostatniej trasy, zauważyłem że dziwnie się zachowuje, nie byłem w stanie wskazać co dokładnie, ale czułem że coś jest nie tak. Niedługo przed końcem, podczas jazdy pod górkę dałem gaz do dechy a auto nie przyspieszało.
W skrócie:
Oddalem samochód na zrobienie pękniętej głowicy i rozrządu. Głowica została zespawana. Podczas napinania rozrządu "pękła obudowa napinacza".
Wymienili napinacz, auto odebrane, paliło 1-1.5 litra więcej, zdarzyło się raz na tydzień-dwa, że "ciężej" odpalał.
Miesiąc później, podczas jazdy, silnik zmasakrowało.
No cóż, laweta i do warsztatu, silnik rozebrali no i diagnoza:
- "wypalony"/wypadnięty zawór
- tłok zmasakrowany
- głowica też
- odbite zawory dolotowe na każdym tłoku
- rysa na cylindrze
- opiłki, a raczej kawałki aluminium rozniesione po reszcie cylindrów
No i teraz tak; warsztat się tłumaczy, że zawór został upalony z powodu lejącego wtrysku, gdzie nikt mnie o tym wcześniej nie poinformował gdy np. robili tę głowicę, i przez to wypadł powodując masakrę.
Odbite zawory na reszcie tłoków tłumaczą tym, że opiłki które zostały zassane do reszty cylindrów, blokując zawory i powodując kolizję.
Na argument, że w jakiś sposób spowodowali kolizję zaworów, tłumaczą się, że; no, jeśli by tak było, to nie ujechałbym tylu kilometrów.
Ja tego do końca nie kupuję i sądzę że spierdzielili coś podczas naprawy głowicy i/lub rozrządu, nie jestem mechanikiem, ale na mój rozum, opiłki musiałyby się idealnie podłożyć pod każdy zawór, żeby tłok mógł je strzelić. Jednakże nie lubię bezpodstawnie oskarżać i przyjmuje do wiadomości że mogę się mylić, dlatego chciałbym prosić o opinie jakiegoś znachora.
Samochód to Audi A5 z 2015r. Oznaczenie silnika CGLC - po chipie na 210 koni.
Z góry dzięki za pomoc. Pozdrawiam!