Gość miał "flotę" starych i nowych Iveco 3.0. Mówił, że olej w silniku wymieniają ( i to jeszcze "warsztatowi" zlecają ) co jakieś 50-60 tys/km. (A kabinowy co 15 tys/max - debil ) I mówił, że ze strony "magistrali olejowej" nigdy nie było żadnego problemu. Że i tak nie ma co częściej wymieniać bo przy 500/600 tys/km pada silnik.
Dla mnie debil...ale wiarygodny.
Skrzynie biegów padają, jak muchy...500 tys/km rzadko która dociągnie.
Turbiny, dpfy, egry, wtryskiwacze etc. po kilkaset tysięcy robią bez problemu. Oczywiście mówimy o Euro 5.
Tylko, że przez kilkaset tysięcy km samochód NIGDY nie ruszył na zimno. Zawsze min. 10 minut rozgrzewki.
Olej w silniku co 7 tys. max, skrzynia 30/35, most 25/30. Lato/zima. itd. itd.
Dasz mi Iveco, to Ci zajadę je w ciągu doby. Wszystko zależy...kto tym jeździ i kto o to dba.
No, sam fakt, że z trzech turbodoładowanych litrów diesla masz zaledwie 176 koni.
Kiedyś miałem firmowego Kangura 1.9 bez turbo. A "szef" zawsze twierdził, że za wolno...ta robota idzie.
Każda zmiana biegu to było do odcinki. Każdy start to opony piszczały. Przez progi zwalniające to się przeskakiwało
Miałem nawet tygodniowy epizod w pizzerii...
Z pierwszego samochodu to wylewali wodę z filtra powietrza, jak go dopadłem.
Szefowa dała swój, bo przecież czymś musiałem jeździć.
Po jednym dniu stwierdziła że jej zepsułem hamulce i mało się nie zabiła jak wracała do domu.
Firmowe fury najlepsze.