A tu coś z blubrów starego Marycha:
Siedzieli my se zez Frącką wew naszej sali obrad, znaczy się wew kuchni i raili my nad naszą gospodarką. A tak dokładniej, to ustalali my, na którym etapie reformy my aktualnie są i dokąd wieloetapówka, ale tak konkretnie, idzie. Zdania były podzielone, więc to, co się odbywało pomiędzy mną a Frącką, ona przy angielce, a ja na ryczuszce kole drzwiów, można było nazwać konstruktywną dyskusją. Akurat byli my przy zagadnieniu, żeli to dobrze, że oficjalnie w Polsce bankrutują fabryki i kiedy oficjalnie będzie mogła zbankrutować jakaś, dejma na to, rodzina z Łazarza. No bo przeciek koszta nam też bez ustanku rosną, a ceny umownej na się podnieść nie mamy jak...
Akurat my byli przy tym, jak zadzwonił Biniu. Aby zrucił ze się katanę i zezuł reble, i od razu powiada:
— Tej, wiara, widzieliście w telewizji tego gościa, co pokazywał taką stetraną bez się maszynę?
— Nie — ja mówię i patrzę się na Frąckę, ale ona też nie widziała.
— Cołkie życie ją tetrał, przymierzał i skracał — wyjaśnił Biniu — a teraz przytośtał w miechu na komisję i wiary pokazał.
— A do czego jest ta maszyna? — spytała się Frącką.
— O to właśnie się rozchodzi! — wypalił Biniu — Ona jest do niczego!
— A mówiłem ci Biniu, żebyś nie chodził po mrozie
z gołą glacą, bo ci na rozum padnie —ja mówię do onego
- Maszyna jest chebać po to, ażeby coś robić, szak nie?
— No. A ona jest i będzie do niczego — nie dawał za wygraną Biniu — A jak już będzie komplet gotowa, to mówili, że będzie też coś robić.
— Chebać dobre wrażenie — bąkła pod kluczką l Tacka.
— Ona będzie — trzeszczał dali Biniu — ona będzie się kiwać i to w dwie strony. Ale trzebno na to jeszczek dość czasu i bejmów.
— A czy ty Biniu myślisz — ja onemu przerwałem —- że my tu z Frącką mamy dosyć czasu i bejmów, ażeby takich pierdołów wysłuchiwać? Przerwałeś nam konstruktywną dyskusją o mechanizmach gospodarczych!
— Ady się nie gniewajcie na mnie! — bąknął tą rażą Hiniu — Ja ino tak o tym wszystkim godom, bo oni na li' maszynę tak jakoś mówili... repetum demobile, żeli się nic mylę. I ja zaś nie wiem, co to znaczy?
— Że maszyna jest skręcona z części z demobilu, tu-
— wrzasła uprzejmie na Binia Frącką
— A chodzi pewnie na repetę — ja dodałem — Takie właśnie repetum demobile.
— Ale gdzie tam! — drze się Biniu — Ten istny o to robił wielgie halo, że ta maszyna idzie, znaczy się kiwa, aby siłą bezwładu! I to jest epokowe odkrycie i ekstra wynalazek!
Spojrzeli my po sobie zez Frącką i nic nie godomy, ale jak znam Frąckę, to myślała pewnie o tym samym co ja.
Bo też mi, tej, wielgie odkrycie abo wynalazek! Już od 40 lat nasza gospodarka też się waha i też aby siłą bezwładu, a nikt z tym jakoś do urzędu patentowego nie idzie. O zamianie tego wahania na ruch jednostajnie przyśpieszony, i to do przodu, to się nawet gada i owszem. Ale zaś jak maszyneria słabnie i ma się już, już zaszto-pować, to zawdy aby dokręca się śrubę i mechanizm kiwa się dali. Nie wiem, żeli bez to, że krzywo stoi, abo bez jakieś inne nierówności... Faktem jest, że kiwa się zez bezwładu.
Biniu nie słyszał moich myśli, więc musiał być mocno wygłupiony, jak ni styndy, ni z owyndy do niego powiedziałem:
— To repetum demobile pokazane w telewizji wew jednym, i to na pewno całkowicie, dorównuje naszej gospodarce. Też jest do niczego.