Nie no, właśnie nie był pomalowany, ale i tak całą zimę wytrzymał.
Ogólnie to sprawa ma się następująco - tak jak mówi się, że polski pilot poleci nawet na drzwiach od stodoły, tak ja mam renomę kogoś, kto pojedzie wszystkim, co jeździ o własnych siłach, a nawet wróci w całości. Toteż chwilowo swojego wychuchanego Seata udostępniłem mojej partnerce, a ja przejąłem na dojazdy do pracy ten francuski szrot. No i zwróciłem uwagę, że przy każdorazowym najechaniu na studzienkę prawym tylnym kołem auto mi lekko myszkuje po drodze i muszę kontrować kierownicą, ale zrzuciłem to na karb wysoko ustawionego przedniego zawieszenia. Dzisiaj jednak jak zajechałem na stację, zauważyłem, że nie tylko z tym jest problem, ale oprócz tego prawe tylne koło ustawiło się w przepiękny negatyw.
Żeby było śmieszniej to miesiąc temu zrobiłem w nim przegląd techniczny i wtedy jeszcze było OK. Także auto jeździ dosłownie, aż koła odpadną, a ja będę szukał auta wyprodukowanego przez ludzi, którzy na obiad jedzą mięso ze zwierząt parzystokopytnych i ryb, a nie płazów. Póki co belka się nie tłucze i wóz nadal jedzie prosto po puszczeniu kierownicy, także jeszcze parę kilometrów zrobi.